ISIDORUS wiadomości
Dzisiaj jest środa, 30. października 2024    
Logowanie | Rejestracja







Najnowsze:
Z kraju
Ze świata
Z Watykanu
Z episkopatu
Z diecezji
Z parafii
Nauka
Powrót Powrót
Nie byłem księdzem, sprawowałem funkcje kapłańskie i nosiłem sutannę Drukuj
czwartek, 1 maja 2008, 23:00
Dodał: Tomasz Adam Kaniewski (Kalasancjusz)
Duchowni Kościoła katolickiego jednocześnie z przyjęciem święceń kapłańskich zobowiązują się do zachowania celibatu, czyli bezżeństwa. Ksiądz, który zdecyduje się założyć rodzinę, jest pozbawiony możliwości wykonywania funkcji kapłańskich. Jeżeli chce wziąć ślub kościelny, musi uzyskać dyspensę, czyli zwolnienie z przyrzeczenia celibatu. Wydaje ją papież. Za Pawła VI otrzymanie dyspensy nie było trudne. Natomiast Jan Paweł II udzielał jej niechętnie. Regułą jest, że otrzymują ją byli księża po 40. roku życia, jeżeli ich związek z kobietą jest trwały i mają dzieci. Zdarza się też, że byli księża wracają i proszą o przywrócenie do pełni stanu kapłańskiego.

Bierzcie i jedzcie...
Bierzcie i jedzcie...
W Kościołach wschodnich, w tym w prawosławiu, ale także w Kościele greckokatolickim (oprócz Polski), duchowni, z wyjątkiem biskupów, mogą się żenić. Zasadą jest, że najpierw zawiera się sakrament małżeństwa, potem przyjmuje sakrament kapłaństwa. Również w Kościołach protestanckich księża, także biskupi, się żenią. Problemem protestantów np. w Niemczech jest duża liczba rozwodów wśród pastorów.

W zeszłym roku nakładem Wydawnictwa Znak ukazała się książka ks. Piotra Dzedzeja pt. "Porzucone sutanny. Opowieści byłych księży". Ksiądz Piotr Dzedzej postanowił przeprowadzić rozmowy z byłymi kapłanami. Chciał zrozumieć. Czuł również, że nie można tak po prostu zapomnieć, odwrócić się od tych, z którymi stało się za ołtarzem, że byli księża mają swoje miejsce w sercu kapłaństwa.

Nie było łatwo. Niektórzy nie chcieli rozmawiać. Autor książki zachował jednak ich godność; bardziej słuchał, niż wypytywał. Jeśli byli księża wydają się nieraz śmieszni czy tragiczni, to poprzez swoje wypowiedzi, a nie pułapki zastawiane przez prowadzącego wywiad. Są szczerzy. Tak szczerze w Kościele w Polsce i o Kościele jeszcze nie było.

Zdumiewające jest, że niemal żaden z byłych księży wypowiadających się w książce nie odszedł od Boga. Wszyscy starają się żyć zgodnie z nauką Kościoła. Dramatyczne wydarzenia umocniły ich wiarę, choć nieraz sami przyznają, że to, co się wydarzyło, stanowi dla nich zagadkę życia.

Święcenia kapłańskie
Święcenia kapłańskie

W Polsce oficjalnie zaprowadzono celibat w XII w., ale nawet w kościelnych dokumentach z początku XV w. można znaleźć narzekania, że plebani z diecezji włocławskiej "swym konkubinom i gospodyniom tak wielkie majątki zostawiają, że nawet dla bardzo znakomitych szlachcianek wydawałyby się one dostatecznym posagiem".

Zdaniem większości katolickich teologów praktyka ostatnich wieków przekonuje o wartości celibatu księży dla Kościoła. Brak rodziny ma ułatwiać księżom poświęcenie się dla pracy w parafii czy też - jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego - "dla Boga oraz jego spraw".

Teolodzy tłumaczą, że w przypadku celibatariuszy miłość do kobiety i dzieci jest zastępowana szczególnym związkiem z Chrystusem, który daje dodatkowe siły do służenia innym. Brak rodziny ma być też zewnętrznym znakiem "nowego życia", którym jest pełne oddanie się księdza na służbę Kościołowi.

Ojciec Jacek Salij, dominikanin, twierdzi, że z decyzją na celibat jest podobnie jak z decyzją na małżeństwo: powinna wypływać z miłości. A że nie zawsze tak jest? Że pierwsze zakochanie się w Bogu i potrzeba całkowitego oddawania się ludziom może księdzu czy pielęgniarce minąć? Przecież nie powie Pan, że małżeństwo jest wolne od takich niebezpieczeństw. Niestety, również w tym wypadku z celibatem jest podobnie jak z małżeństwem: może być udany lub nieudany.

Co więc nam pozostaje? Nie narzekajmy na księży, że są nieodpowiedni, dwulicowi i nie potrafią z nami żyć w zgodzie. Módlmy się o świętych kapłanów, prawdziwie pełniących posługę jaką przekazał im Jezus Chrystus.



Porzucone sutanny
Porzucone sutanny
Ks. Piotr Dzedzej

*** ***

FRAGMENTY Z KSIĄŻKI "PORZUCONE SUTANNY"





Byłeś księdzem?

Nie, raczej nie. Nie byłem księdzem, choć sprawowałem funkcje kapłańskie i nosiłem sutannę. Święcenia zostały jednak unieważnione - w procesie udowodniono, że przyjąłem je pod przymusem.

To znaczy, że nie miałeś powołania?

Nie miałem, absolutnie nie miałem. Krótko mówiąc, do wstąpienia do seminarium zmusiła mnie mama, która wmawiała mi, że mam zostać księdzem.

Aż trudno uwierzyć, że tylko dla niej wytrzymałeś tyle lat w seminarium!

A jednak! Ale wtedy nie byłem tak do końca pewien, że nie mam powołania. Bycie księdzem nawet mi się podobało, lubiłem czynności liturgiczne, wcześniej byłem pełnym zapału ministrantem. W seminarium szło mi dobrze: doskonale przyswajałem wiedzę, umiałem ładnie śpiewać oraz grać na gitarze i organach. Dni szybko mijały. Ale na kolejnych stopniach dochodzenia do kapłaństwa docierał do mnie głos: „Nie masz powołania”.

Powiedziałem o tym przełożonym. Ksiądz rektor odpowiedział, że to chwilowy kaprys, i dodał, że jestem materiałem na dobrego księdza, który daleko zajdzie. Kiedy powiedziałem o tym w domu, mama nie chciała nawet słyszeć o jakimś tam „braku powołania”. Gdy wspomniałem jej krótko przed święceniami diakonatu, że waham się co do ich przyjęcia, rozpłakała się i powiedziała, że pęknie jej serce, jeśli nie zostanę księdzem. Z natury byłem wrażliwy i ogromnie przywiązany emocjonalne do mamusi i tatusia.

Po diakonacie i prezbiteracie wszyscy składali mi życzenia powodzenia na drodze życia osoby duchownej, a ja byłem rozdarty.

A nie mogłeś kogoś poprosić, żeby pomógł wytłumaczyć mamie problemy z twoim powołaniem?

Rozumiał mnie jedynie ojciec duchowny, ale on był związany tajemnicą spowiedzi i nie mógł z nikim na mój temat rozmawiać. Uświadamiał mi, że jeżeli przyjmę święcenia, będą nieważne. Ale wygrał strach przed rodzicami i przyjąłem je.

Stałeś się więc księdzem świadomym braku swego powołania. Na co właściwie liczyłeś?

Szczerze? Na rychłą śmierć rodziców, szczególnie mamy.

Wiedziałem, że gdy mama umrze, wtedy od razu rzucę sutannę!

Udało się?

Po ośmiu latach. Na cmentarzu, po pogrzebie mamy, i później - w kościele parafialnym, gdzie byłem wikariuszem - opowiedziałem moją historię. Ludzie płakali, ja płakałem... Publicznie zdjąłem sutannę i oświadczyłem, że nigdy więcej jej nie włożę.

(Posłuszny syn)




Komu odpuścicie, będą odpuszczone...
Komu odpuścicie, będą odpuszczone...

A co się właściwie stało?

Powiedziałem biskupowi, że mam dziecko, córkę. Prosiłem, żeby mi jakoś pomógł, a on od razu dokonał kanonicznego upomnienia z wpisaniem do akt. Kazał mi zniknąć z oczu. Podczas następnego spotkania nawrzeszczał na mnie, że sieję zgorszenie. A ja ciąg­le prosiłem biskupa, który powinien być mi ojcem, o radę i pomoc. Sugerowałem, żeby przeniósł mnie na parę lat do innej diecezji.

Księdza z córeczką? Jak to się w ogóle stało?

Chwila słabości, nierozwagi. Kapłaństwo było dla mnie jednak wciąż najważniejsze. Proszę nie zrozumieć mnie źle, nie chciałem zapomnieć o dziecku i odpowiedzialności za nie! Ale też nie chciałem porzucać powołania, które miałem. Myślałem sobie, że jeśli mężowi zdarzy się dziecko na boku, to wcale nie musi to oznaczać końca małżeństwa.

Ale do biskupa takie porównania nie przemawiały.

Po kilku rozmowach z nim wpadłem w furię i zacząłem mu nadawać o różnych nieprawidłowościach wśród księży. Wszyscy wiedzieli, kto ma dziecko, kto sypia z gosposią. Biskup milczał, a ja powiedziałem mu wprost, że chyba pozwala na takie sytuacje. Milczał dalej. Wkurzałem się, bo chciałem uczciwie podejść do sprawy, a nikt tego nie rozumiał.

Sugerujesz, że biskupi przymykają oko na nieprawidłowości wśród księży?

„Sugerujesz”? Tu nie ma co sugerować! Taka jest rzeczywistość.

Miałbyś o czym opowiadać?

Oczywiście, trzeba to powiedzieć, nie wszystko było złe, ale mam wiele do opowiedzenia i na pewno miało to wpływ na moją decyzję.

Opowiadaj.

Pierwsza parafia to był szok: proboszcz współżył z gospodynią, która była jego rodzoną siostrą. Przychodziła do mnie i żaliła się, miała ogromne wyrzuty sumienia. Poszedłem do proboszcza i powiedziałem mu, że powinien się leczyć. Natychmiast zostałem przeniesiony, a biskup powiedział mi, że gospodyni cierpi na zaburzenia psychiczne i mam uważać sprawę za zamkniętą. W drugiej parafii nie było kazirodztwa, po prostu proboszcz oficjalnie mieszkał z gospodynią i dorastającą córką. Ten wzór cnót uważał, że wikarzy są źli, bo mało pracują, późno wracają do domu, zmieniają samochody i nieodpowiednio się ubierają. Wszystko opowiadał przy koniaczku biskupowi, a ja wciąż lądowałem na dywaniku.

W seminarium też było źle?

... Fatalnie funkcjonuje instytucja ojca duchownego, Kościół powinien zwrócić na to uwagę. Za moich czasów mieliśmy takich ojców, że każdy bał się mówić im prawdę, bo nie dość, że nie potrafili rozwiązywać problemów, to jeszcze opowiadali o nich innym. Nie wiedzieliśmy na przykład, jak poradzić sobie z samogwałtem. Gdy mój kolega zwierzył się ojcu duchownemu z onanizmu, to ten kazał mu zabrać papiery z seminarium, a inni - w tym ja! - spokojnie się masturbowali w ukryciu i zostali wyświęceni! A problem pozostał.

Gdy ludzie odpowiedzialni za coś w Kościele nie potrafią zaradzić problemowi, to udają, że go nie ma. W seminarium nie mówi się całej prawdy o przyszłym życiu księdza. Jeśli jest to celowa strategia, to niektórzy nigdy nie powinni wyjść z piekła.

(Buntownik)




Modlitwa
Modlitwa
Jak doszło do tego, że porzuciłeś kapłaństwo?

Na drugiej terapii poznałem lekarkę, rozwódkę, z którą się zaprzyjaźniłem. Obiecałem sobie, że nie dam się złapać na piciu i nie dam satysfakcji mojemu proboszczowi, więc gdy znów zacząłem pić, nie wróciłem na plebanię. Pojechałem do niej, a ona wystawiła mi zaświadczenie, że leżę w szpitalu na nerki. Wybrał się tam proboszcz i wszystko wyszło na jaw. Napisałem list do biskupa, że niby jakiś czas chcę pobyć u rodziny i odpocząć od sprawowania funkcji kapłańskich. Zgodził się.

Moja lekarka była we mnie zakochana. Sama była abstynentką, ale tolerowała moje picie, choć błagała, abym nie przesadzał. Relacje między nami wykroczyły poza przyjaźń - zdecydowaliśmy się na ślub cywilny. Poinformowałem o tym biskupa, który mnie zaraz suspendował. Rodzina się mnie wyrzekła.

Jak wyglądało twoje małżeństwo?

Żyliśmy z pensji żony. Ja nie pracowałem, bo tak było wygodniej. Nie miałem co robić, więc popijałem - najpierw otwarcie, potem w ukryciu. Żonie coraz trudniej było to wytrzymać, parę razy wyrzuciła mnie z domu. Wracałem, błagałem o przebaczenie, obiecywałem poprawę i za każdym razem nie dotrzymywałem obietnicy. Poznałem też inną kobietę, która dużo lepiej mnie rozumiała.

Dlaczego? Skąd to zrozumienie?

Stąd, że piła ze mną jak równy z równym. Gdy żona znów mnie wyrzuciła, poszedłem do nowej koleżanki. Dobrze się tam czułem, choć jej mieszkanie było meliną.

Nie tęskniłeś za radością, którą dawało ci kapłaństwo?

Alkohol dominował. Czasami zbierało mi się na wspomnienia i wtedy sobie popłakałem - tyle zostało z radości i kapłaństwa. Nie mieliśmy za co żyć, więc chodziliśmy na żebry. Odważyłem się nawet na to, żeby po prośbie chodzić do kolegów księży.

Jak reagowali?

Najczęściej łapali się głowę: „Co ty z sobą zrobiłeś?”. Nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Najważniejsze było, żeby zdobyć pieniądze i kupić coś do wypicia. Traktowali mnie różnie, ale parę groszy zawsze rzucali.

Widuję cię, jak żebrzesz pod supermarketem. Nic nie da się zmienić?

Nie mam sił. Gdy sobie wypiję, czuję się szczęśliwy i to mi wystarczy. Za odprowadzenie wózka mam dwa złote, a przez dzień można trochę zebrać. Nic mnie już nie rusza, nawet to, że rozpoznają mnie dawni wierni i księża. Liczy się, żeby złapać parę groszy! Po śmierci mojej partnerki, u której nocowałem, znalaz­łem się bez dachu nad głową. Śpię w szaletach, na dworcu, pod gołym niebem.

Najlepiej jest tutaj, pod tym kościołem, gdzie byłem wikariuszem, bo blisko na parking przed supermarketem. Biorę parę kartonów i jakoś noc można przeżyć. Księża, gdy idą z plebanii do kościoła, widzą mnie, ale udają, że mnie nie znają, choć doskonale wiedzą, kim jestem. Proboszcz raz się na mnie rzucił, żebym nie robił mu obciachu. Wypiąłem się na niego, co mi zrobi!?

Chciałbyś odprawić mszę świętą?

Tak, ale ważnie nie mogę. Proszę, odprawcie za mnie po mojej śmierci.

(Bezdomny)




Fragmenty książki publikujemy dzięki Wydawnictwu ZNAK





POLECAMY:
Modlitwa za Kapłanów
Ks. Piotr Dzedzej: Porzucone sutanny. Opowieści byłych księży
Stowarzyszenie żonatych księży i ich rodzin
Ludzie onet.pl Digg Del.icio.us Technorati Wykop Śledzik Blip Flaker Facebook Tweeter Google Bookmarks Pinger


Waszym zdaniem: Dodaj komentarz Zobacz wszystkie (0)
Aby dodać komentarz, proszę się zalogować.
Logowanie:
Użytkownik: Hasło: Pamiętaj!   
   Zarejestruj się
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy.

Na skróty:

Polecamy:

Stopka wydawnicza:

© 2002-2015 Chrześcijański Portal Świętego Izydora
Patrona Internetu i Internautów, ISSN 1803-1285
Wydawca:
Consociatio S. Isidori Hispalensis, o.s.
Redaktor naczelny:
Tomasz Adam Kaniewski
Adres redakcji:
Redakcja Portalu św. Izydora,
skrytka pocztowa 59,
57-350 Kudowa Zdrój
Konto bankowe:
Fortis Bank Polska, O/Wrocław
73 1600 1156 0004 0601 7389 6080
Projekt i wykonanie:


Česká verze Wersja polska

0.02838397