Echo Katolickie: Kościół bastionem wolności sobota, 26 lipca 2008, 14:00 Dodał: (Admin) Z dr. Dariuszem Magierem, archiwistą i historykiem, wiceprezesem Radzyńskiego Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych, autorem książki „Codzienność w cieniu sowietyzacji”, rozmawia Paweł Żochowski.
„Codzienność w cieniu sowietyzacji” to książka popularnonaukowa. Co skłoniło Pana do przejścia ze strefy stricte naukowej i wydania takiej rozprawy dla szerszego grona czytelników?
Przede wszystkim chęć zainteresowania przeszłością Radzynia Podlaskiego i powiatu radzyńskiego jak największej liczby ludzi. Doskonale zdaję sobie sprawę, że narracja naukowa może być dosyć ciężka w odbiorze, sterylna. A przecież historycy zgłębiają zagadki przeszłości po to, by dzielić się nimi z innymi, zatem ich powinnością jest udostępnianie społeczeństwu również takiej formy publikacji, która byłaby jak najlepiej przyswajalna. Poza tym większość rozdziałów tej książki to eseje historyczne, które pierwotnie ukazywały się w ostatnich latach w prasie regionalnej, a więc ich forma musiała być adekwatna do przygotowania odbiorców.
Fotografie również spełniają tu bardzo ważną rolę.
Moją ideą było jak najdoskonalsze oddanie ducha epoki. Nic nie robi tego lepiej niż fotografia. Jak pół wieku temu wyglądały obiekty architektoniczne, które znamy ze współczesności? Jak ubierali się ludzie do pracy, na uroczystości rodzinne, a jak na co dzień? To wszystko doskonale uzupełnia tekst książki i pozwala czytelnikowi zagłębić się w epokę lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Za pośrednictwem prasy lokalnej zaapelowałem o dostarczanie zdjęć od osób prywatnych i nie zawiodłem się. Zdobyte w ten sposób fotografie uzupełniłem zbiorami przechowywanymi w Archiwum Państwowym w Radzyniu Podlaskim, bialskiej delegaturze Państwowej Służby Ochrony Zabytków oraz radzyńskich szkołach.
Porusza Pan także problem Kościoła w PRL...
Tak, to zagadnienie nie mogło nie zaistnieć na łamach pracy, która traktuje o okresie powojennym w Polsce. Przypomnijmy, że po wyeliminowaniu opozycji oraz podziemia antykomunistycznego władze Polski Ludowej miały przed sobą tylko jednego przeciwnika: Kościół katolicki, pod którego skrzydłami mogła rozwijać się suwerenna myśl - ostatni bastion wolności w zniewolonym przez komunizm kraju.
O czym traktuje rozdział „Księżobójstwo”?
To właśnie jeden z esejów, które pokazują stosunek sowietyzujących Polskę osób, „utrwalaczy władzy ludowej”, do księży, którzy nie ulękli się szykan i wspierali oddziały leśne wierne niepodległej Rzeczypospolitej. Konkretnie chodzi tu o ks. Lucjana Niedzielaka, proboszcza parafii w Polskowoli, żołnierza podziemia niepodległościowego, kapelana Armii Krajowej i Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Po „wyzwoleniu” przez armię sowiecką w 1944 roku ks. Niedzielak nadal utrzymywał kontakty z podziemiem antykomunistycznym, oddziałami Stefana Wyrzykowskiego „Zenona” oraz Konstantego Jakubowskiego „Müllera”. Miarą zagrożenia, jakie stanowili tacy duchowni dla tworzonego w Polsce na wzór sowiecki totalitarnego ustroju, było postępowanie względem nich struktur komunistycznej tajnej policji. 5 lutego 1947 r. ks. Lucjan Niedzielak został zamordowany przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Radzyniu Podlaskim. Dodatkowo propaganda Polski Ludowej chciała winę za tą zbrodnię zrzucić na podziemie.
Przypomnijmy, że papież Pius XII pod groźbą ekskomuniki zabronił katolikom jakiejkolwiek współpracy z komunistami...
Chodzi o dekret papieski z 20 czerwca 1949 r., ogłoszony oficjalnie przez Watykan 13 lipca tegoż roku. Nie stanowiło to jakiegoś novum w polityce Kościoła, który od drugiej połowy XIX w. przestrzegał przed działalnością „sekty socjalistów, komunistów i nihilistów”, a jedynie przypomnienie wykładni w tej sprawie. Partia komunistyczna w Polsce, nieliczna mniejszość bez społecznej legitymacji, utrzymująca się jedynie dzięki sowieckiej armii, a potem własnym siłom przymusu, poczuła się strasznie zagrożona tym dekretem. Stąd owe, sterowane odgórnie, „manifestacje protestu wobec polityki Watykanu”, które latem 1949 r. przetoczyły się przez kraj, nie wyłączając Radzynia Podlaskiego.
Pana praca jest więc książką o zdrajcach i bohaterach?
Nawiązuje Pan do wyrażenia użytego przeze mnie we wstępie. Bez udziału Polaków, naszych sąsiadów zza miedzy, którzy poszli na współpracę z bezbożnym systemem totalitarnym, nie byłoby tak powszechnego zjawiska kolaboracji z komunizmem. Naród, który en masse odrzucił możliwość jakiejkolwiek współpracy z okupantem niemieckim, w 1944 r. w milczeniu dał się wprzęgnąć w machinę sowiecką. Jeśli bohaterami są ci, którzy w drugiej połowie lat czterdziestych walczyli nadal o Niepodległą, jak mamy nazwać tych, którzy współdziałali z oprawcami?
Jaka zatem jest puenta „Codzienności w cieniu sowietyzacji”?
Że nie możemy zapominać o tym, jakie były początki systemu, którego późniejsze etapy niektórzy wciąż jeszcze wspominają z łezką oku. Że zło nie może wydać dobrych owoców. I że to, jacy jesteśmy dziś, jest efektem tamtych dni.
Dziękuję za rozmowę.
Powyższy artykuł publikujemy dzięki uprzejmości Oficyny Wydawniczej wydającej tygodnik "Echo Katolickie".
Ten oraz inne ciekawe artykuły i felietony, można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika (nr 29).
POLECAMY:
www.EchoKatolickie.pl |