Pamiętaj, że wszystko ma sens; i to, że jest Mateusz i to, że jestem chora - świadectwo o Basi środa, 4 sierpnia 2010, 23:30 Dodał: (Admin)
Basia miała 31 lat. Zmarła 29 czerwca 2007 roku, w uroczystość Apostołów Piotra i Pawła, nad ranem. Dzień wcześniej odwiedziłem ją razem z jej mężem. Była wtedy nieprzytomna. Od miesiąca, z krótką przerwą, w oddychaniu pomagał jej respirator. Nie mogła rozmawiać - Michał pokazał mi kartkę, za pomocą której się porozumiewali. W krótkich zdaniach widać było jej zmaganie z cierpieniem, wysiłek, by pisać prosto, gdy litery zjeżdżały ciągle w dół. Niekiedy brakowało sił na pisanie, dlatego Michał wymyślił dla niej "klawiaturę" - narysował ją na kartce, żeby stukając w poszczególne litery, mogła mówić, czego jej potrzeba.
Basia Obejrzyj film
Małżeństwem byli od 2000 roku. Poznaliśmy się w 2002 roku, podczas rekolekcji adwentowych dla absolwentów stowarzyszenia Soli Deo z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. Potem spotykaliśmy podczas kolejnych rekolekcji i rozmów. Jednym z bolesnych wątków ich historii był brak potomstwa. Dojrzewali do decyzji o adopcji. Na jesieni 2004 roku zapisali się na trwający dziewięć miesięcy kurs adopcyjny. Przed jego rozpoczęciem pojechali jednak na pielgrzymkę do Rzymu. Jaka była radość przyjaciół i znajomych, gdy w grudniu ogłosili, że są w stanie błogosławionym.
A potem przyszło coś jeszcze bardziej niespodziewanego. W swoich notatkach zapisałem: "21.01.2005 - Basia i Michał Paradowscy - odkrywają, że Basia ma nowotwór. Dziś się spotykamy i modlimy. Namaszczenie chorych i modlitwa do Matki Bożej Gidelskiej". I zaraz potem drugi zapis, z powtórzeniem tej dramatycznej informacji, jakby nie mogło do mnie dotrzeć, co się stało: "23.01.2005 - O 16.00 msza za małżeństwa oczekujące potomstwa. Błogosławieństwo par na koniec mszy. Spotkanie z absolwentami Soli Deo. Basia i Michał Paradowscy - okazuje się, że ona ma raka. Teraz, gdy jest w ciąży. Dużo modlitwy".
Lekarz, który przyniósł informację o nowotworze, zasugerował aborcję, żeby zapewnić skuteczność leczenia. Stanęli wobec niewyobrażalnego wyboru. Rozpoczęło się zmaganie. Otaczała ich miłość i modlitwa przyjaciół. Krąg modlitewny wciąż się poszerzał. Znaleźli lekarkę, która podjęła się leczyć Basię w ciąży. Rozpoczęła się chemioterapia. Mateusz urodził się zdrowy. W przeddzień śmierci Basi skończył dwa lata.
Niedługo przed śmiercią Basi, jadąc pociągiem z Warszawy do Poznania, zadzwoniłem do niej, by zapytać, jak się czuje. Opowiadała o ich wspólnej walce z kolejnymi nawrotami choroby, przytaczała wesołe anegdoty dotyczące Mateuszka. Zapytałem, czy nie dałaby rady napisać o swoich zmaganiach. Jedenastego maja otrzymałem emaila: "Jak ostatnio rozmawialiśmy, to mówił Ojciec, żeby może coś napisać do 'W drodze'. Napisałam coś na kształt rozważania do Tajemnic Bolesnych połączonego z naszą codziennością. Nie wiem, czy to się będzie nadawać - Ojciec oceni i zdecyduje. Jest osobiste, ale nie umiem pisać nieosobiście. Pozdrawiam serdecznie z frontu dalszej walki. Basia".
Zaraz po swoich urodzinach, 22 maja Basia trafiła do szpitala z ciężką niewydolnością oddechową. To był kolejny front walki. Była otoczona troskliwą opieką najbliższych, lekarzy, personelu medycznego. Przez chwilę mogła nawet samodzielnie oddychać, wtedy Michał odwiedził ją z Mateuszkiem, który uradowany siedział z mamą na łóżku. Wkrótce potem Michał zawiadomił mnie, że organizm Basi nie reaguje już na żadne lekarstwa.
Na cmentarzu służewskim, obok kościoła Świętej Katarzyny, właściwie cały czas mówiliśmy różaniec: czekając aż wszyscy dotrą, wyruszając z konduktem do grobu, zasypując trumnę Basi. Ciągle powtarzało się miarowe i pełne mocy pod zachmurzonym niebem Warszawy Zdrowaś Mario. To była jej modlitwa - różaniec Basi.
Historia Basi, została sfilmowana i udostępniona za darmo w internecie z zastrzeżeniem, że kopiowanie, rozpowszechnianie, wyświetlanie w miejscach prywatnych oraz publicznych itd. jest dozwolone, a nawet wskazane. Poleć ten film również innym!