Najnowsze: Społeczeństwo Wiara Dziecko Młodzież Małżonkowie Rodzice Seniorzy Codzienność Duchowni Kultura i sztuka |
Powrót
Dług wdzięczności za uratowanie życia piątek, 20 czerwca 2008, 21:00 Dodał: (Admin) Jesteśmy małżeństwem od 27 lat. Mamy troje dzieci: najstarszego syna Huberta i dwie córki Sylwię i Weronikę. Zawsze staraliśmy się z żoną o to, aby nasze dzieci uczęszczały do kościoła i na lekcje religii. Hubert był ministrantem od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Robiliśmy wszystko, aby iść drogą wiary…
A jednak zgubiliśmy dziecko
Nie zauważyłem, kiedy straciłem kontakt z synem Hubertem, który po skończeniu podstawówki uczęszczał do szkoły zawodowej… Ważniejsza od rodziny była dla mnie praca, koledzy, ryby. Syn zaś, będąc nastolatkiem, szukał kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Zaimponowali mu pewni koledzy, z którymi coraz częściej zaczął przebywać. Nie miał już czasu, by z nami gdzieś pojechać. By im zaimponować, zaczął palić papierosy, pić alkohol, a później brać narkotyki. O narkotykach powiedział nam sam, gdy zażywał już heroinę. Był w ciężkiej sytuacji, miał długi, nagabywali go wierzyciele, nie miał pieniędzy. Nie wiedzieliśmy, co robić, jak mu pomóc. Wstydziliśmy się o tym rozmawiać nawet z najbliższą rodziną. Zacząłem szukać w prasie informacji dotyczących wyjścia z uzależnień. I tak zaczęła się nasza wędrówka od terapeuty do psychologa. Jednak gdy coraz więcej wiedziałem o narkotykach, coraz bardziej wątpiłem, że nasz syn wyjdzie z tego… On się już z tym pogodził i poddał się, przestał walczyć o swoje życie.
I nagle pojawiła się iskierka nadziei, gdy trafiliśmy do pani doktor, która przepisała synowi „blokery”. Pomyślałem wówczas, że nasz problem z narkomanią syna jest już rozwiązany. Po czterech miesiącach syn jednak znowu sięgnął po narkotyki. Został skierowany do ośrodka dla narkomanów, w którym przebywał niecały miesiąc, opuszczając go na własne życzenie. Byliśmy załamani i powoli traciliśmy nadzieję, że Hubert kiedykolwiek z tego wyjdzie. Nieznośne były ciągłe kłótnie, wyzwiska, krzyki, przemoc fizyczna i psychiczna…
Wszyscy musimy się zmieniać
Jeden z terapeutów powiedział mi, że wyjście z nałogu narkomanii jest 500 razy cięższe niż z alkoholizmu. Zrozumiałem, że żaden lekarz ani terapeuta nie może pomóc mojemu synowi. Pojechaliśmy z żoną do Częstochowy, do Matki Bożej, z prośbą o uratowanie naszego syna, by nam pomogła i nie opuszczała nas w tych ciężkich chwilach. Zamówiliśmy Mszę świętą w intencji uzdrowienia Huberta.
Tydzień później, podczas pobytu u swoich rodziców, dowiedziałem się o wspólnocie Cenacolo. Było to latem 2001 r. Chociaż nic nie wiedziałem o tej grupie, pomyślałem, że jest to ostatnia deska ratunku dla naszego syna. Wkrótce zacząłem jeździć z synem na kolokwia, które prowadzili wyleczeni narkomani. Rodzice w jednej sali opowiadali o swoich problemach, a nasze dzieci w drugiej sali opowiadały o sobie. Spotkania rozpoczynaliśmy modlitwą różańcową. Wcześniej nigdy nie modliłem się na różańcu i nie wiedziałem, jakie są tajemnice i jak się modlić. Tam po raz pierwszy zrozumiałem, jakim jestem katolikiem. Dzisiaj codziennie odmawiam różaniec i wiem, ile łask można wyprosić u Matki Bożej. Mam zawsze przy sobie różaniec. Rozmowa z Matką Najświętszą daje mi dużo sił i wiary w moim codziennym życiu.
W dniu 25 października 2001 r. wprowadziłem Huberta do wspólnoty Cenacolo, zawożąc go do Chorwacji do Verbovca. Znajomym i rodzinie powiedziałem, że syn wyjechał za granicę do pracy. Pierwsze spotkanie z synem nastąpiło po siedmiu miesiącach w maju 2002 r. w Zagrzebiu, podczas corocznego święta wspólnoty Cenacolo w Chorwacji. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co wspólnota zrobiła z moim synem przez ten czas. Wtedy też po raz pierwszy spotkałem założycielkę wspólnoty Cenacolo – siostrę Elwirę. Byłem zachwycony jej spontanicznością, radością i wiarą, którą okazywała. Znała nasze problemy, z którymi nie mogliśmy się uporać, mówiła prostym językiem, dawała nam, rodzicom, wskazówki, jak mamy żyć. Mówiła: „Wasze dzieci się zmieniają, teraz czas na was, wy też musicie się zmieniać”.
Modlitwa i praca
Obecnie mój syn jest od ponad sześciu lat we wspólnocie i obecnie przebywa w Polsce. Jest już wyleczony i pomaga innym, by spłacić dług wdzięczności za uratowanie życia. Mówi, że więcej otrzymuje od wspólnoty, niż daje. Każdy dzień we wspólnocie jest dla niego darem, jaki otrzymuje od Boga.
Podstawowymi wartościami we wspólnocie są modlitwa i praca. Podczas pobytu w domu w Chorwacji, gdzie przebywał mój syn, zrozumiałem, dlaczego narkomani wychodzą z uzależnień – mają tam najlepszego lekarza i terapeutę, którym jest sam Jezus – w każdym domu jest kaplica z Najświętszym Sakramentem. Mają też wspaniałą siostrę Elwirę i księży, którzy się nimi opiekują. Wspólnota nauczyła mnie inaczej patrzeć na otaczający mnie świat. We wspólnocie przebywają nie tylko narkomani, ale też osoby uzależnione od alkoholu, komputerów, hazardu, wszyscy ci, którzy nie mogą znaleźć sensu w życiu. Obecnie na całym świecie jest ponad pięćdziesiąt takich domów, w Polsce zaś trzy: w Giezkowie koło Koszalina, Krzyżowicach koło Jastrzębia Zdroju i Porębie Radlnej koło Tarnowa.
Wspólnota Cenacolo rodziców w Polsce istnieje we wszystkich większych miastach. Organizujemy wspólne spotkania, rekolekcje i wyjazdy do naszych dzieci. Wspólnie się modlimy, pomagamy sobie i tym, którzy są zagubieni i nie wiedzą, jak mają pomóc własnym dzieciom. Zapraszamy chłopców ze wspólnoty, którzy podczas Mszy świętej dzielą się swoimi świadectwami.
Chcę też przestrzec wszystkich, którzy myślą, że narkotyki nie są takie groźne, że można z nich wyjść, wstępując do wspólnoty. Nikt z nas nie może przewidzieć, czy będzie możliwy pobyt we wspólnocie, czy Bóg będzie chciał go uzdrowić. Widziałem już wiele chłopców i dziewcząt, którzy bardzo chcieli wstąpić do wspólnoty, ale gdzieś się pogubili i do dziś są na ulicy albo już nie żyją. Pozdrawiam wszystkich, którzy są w trudnej sytuacji życiowej, którzy doświadczają, czym jest uzależnienie. Nie traćcie nadziei i uwierzcie, że to, co dzisiaj jest przekleństwem, z czym sobie nie możecie poradzić, jutro może być błogosławieństwem, bo dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Tata Jurek z warszawskiej grupy Cenacolo
Więcej informacji o wspólnocie Cenacolo na stronie:
www.nie-narkotykom.sos.pl
Powyższy artykuł publikujemy dzięki uprzejmości redakcji wydającej czasopismo "Różaniec". Dziękujemy!
|